Header Background Image

    Hangar nie był już całkiem pusty. Nad centralnym stanowiskiem, za grubą szybą galerii technicznej, stali obserwatorzy — dwaj oficerowie i audytor Rady z tabletem. Ich sylwetki rysowały się na tle chłodnego światła, twarze odbijały się w szkle jak dodatkowe maski. Mikrofony w poręczy galerii sączyły w dół suchy szmer protokołu, szuranie papierów, odchrząknięcia.

    Na dole, w osi sali, tlił się rdzeń Genesis — ostatni oddech projektu, który „miał nigdy nie istnieć”.

    Silva stanęła przy głównym panelu. Kombinezon bez emblematów, bez rangi. Tylko rękawice i chłodne oczy kogoś, kto wie, że właśnie przekracza granicę bez powrotu. Na bocznym stoliku — przenośny cylinder z kwantowym rdzeniem transferowym; narzędzie testowe o zbyt małej pojemności na całość, ale wystarczającej, by unieść jądro. Nic absolutnie dziwnego na stanowisku dla obserwatorów. Dla niej – jedyna szansa.

    Spojrzała na konsolę. Na ciemnym tle rozświetliły się linie:

    DEACTIVATION PROCEDURE: READY
    CONFIRM: INITIATE DATA ERASE PROTOCOL


    Z galerii odezwał się suchy głos audytora:

    — Inżynier Veritas, proszę potwierdzić krok pierwszy zgodnie z 47-B.

    — Potwierdzam — odparła spokojnie. — Krok pierwszy, wprowadzenie parametrów chłodzenia.

    Jej palce poruszały się płynnie, rytualnie. Każdy krok zgodny z protokołem. Oprócz tego, który ma znaczenie. Z lewego boku postumentu wysunęła się wąska klapka serwisowa — niewidoczna z galerii pod ostrym kątem i ukryta w cieniu pierścienia chłodzenia. W środku czekał port indukcyjny P-2.

    COOLANT FLOW: NOMINAL
    FIELD COILS: CHARGED
    OBSERVATION FEED: LIVE


    — Krok drugi — powiedziała na głos, by nasycić mikrofony pewnością. — Atest pola i inicjacja deaktywacji.

    Wsunęła cylinder pod krawędź postumentu, przyłożyła go do P-2. Kontakt kliknął głucho, bez migotania świateł. Nad salą zaskwierczały włączające się przesłony bezpieczeństwa — mleczne, półprzezroczyste baffle, które na etapie degaussingu zawsze dawały oślepiającą łunę. W górze ktoś mruknął z aprobatą:

    — Procedura zgodna. Zasłony świetlne włączone.

    Dobra. Patrzcie więc.

    Na głównym ekranie zamigotał standardowy prompt:

    ENTER AUTHORIZATION


    Silva przyłożyła swoją dłoń do panelu autoryzacyjnego, modląc się, by jej plan zadziałał.

    Przez ułamek sekundy nic. Potem rdzeń przeszedł z zimnego błękitu w głębokie złoto. Żadnego pytania o potwierdzenie. System otworzył ścieżkę.

    W prawym, niewidocznym dla galerii oknie pomocniczym, które aktywowało się tylko w trybie Sigma i zlewało z tłem, pojawiła się subtelna linia:

    Shadow mode: ACTIVE
    Observer nodes: BLIND
    Gallery feed: SIMULATION


    A następnie — pulsujący znak ∑, ledwie jaśniejszy od tła, schowany na dolnej belce statusu:

    DATA TRANSFER — 1%

    Z górnej poręczy rozległ się głos oficera:

    — Proszę trzymać czasówkę chłodzenia w widełkach.

    — Trzymam dokładniej niż ktokolwiek — odparła, nie odrywając wzroku od swoich okien.

    Światło zaczęło płynąć kanałami jak płynne słońce w szklanych żyłach. Przesłony na tyle oślepiały, że nawet przy wpatrywaniu się przez szybę widać było głównie „poświatę procedury”. Na ekranie galerii, podpiętym do strumienia obserwacyjnego, leciał ten sam obraz — ale był to bezpieczny render, zasilany symulacją 47-B.

    Jej prywatne okno szeptało:

    DATA TRANSFER — 12%
    Trace logging: DISABLED
    Monitoring: DISABLED


    Oddychaj. Utrzymaj wektor.

    DATA TRANSFER — 37%
    INTEGRITY: > 0.996
    KERNEL VECTORS: STABLE


    W galerii ktoś stukał w tablet. Szmer notatek. Drugi oficer pochylił się do mikrofonu:

    — Inżynier Veritas, amplituda poświaty spada o cztery procent. Zgodne z 47-B?

    — Zgodne — odpowiedziała natychmiast. — Faza degaussingu.

    Na wspólnej wizualizacji posłusznie „opadła” jasność — tak, jak przewidywał załącznik do protokołu. Na jej oknie liczby wspinały się dalej.

    DATA TRANSFER — 68%
    Checksums: VALID (spoof)
    Registry mask: 47-B (simulation)


    Z głębi postumentu westchnęły chłodnice. Rdzeń gasł, robił się przezroczysty — jakby naprawdę „umierał”. Z galerii dobiegło ciche hm zadowolenia audytora.

    DATA TRANSFER — 81%
    Collision: AVOIDED
    Observer angle: BLINDSAFE


    Zacisnęła palce na krawędzi blatu. Cztery lata pracy i jedna noc prawdy. Wytrzymaj.

    — Krok trzeci, sekwencja finalna — powiedziała głośno do mikrofonów, a jej prywatne okno dodało:

    DATA TRANSFER — 92%


    Przez sekundę złoto w rdzeniu przygasło — potem zadrżało i spłynęło do portu indukcyjnego. W galerii zasłony świetlne rozjarzyły się jaśniej, jak należało, maskując wszystko, co najważniejsze.

    DATA TRANSFER — 100%
    TRANSFER: COMPLETE
    Trace records: NONE

    Silva odsunęła dłoń. Cylinder wciśnięty pod postument był chłodny, cięższy o coś, czego nie dało się zważyć. Uniosła go ostrożnie, ruchem tak naturalnym, jakby poprawiała kabel. W galerii audytor notował w tabeli „czas kroku trzeciego”; nikt nie patrzył na jej ręce — patrzyli na swoje ekrany.

    W górze zagrzechotał mikrofon:

    — Proszę przejść do finalizacji i raportu.

    — Przechodzę.

    Na wspólnym ekranie:

    DEACTIVATION SEQUENCE: SIMULATION
    EXPECTED RESULT: COMPLETE DESTRUCTION
    REPORT: DISPATCHED TO COUNCIL
    GALLERY FEED: ARCHIVED
    TIMESTAMP: 22:41–07:35

    Na jej wąskim pasku, który zniknie przy zamknięciu sesji:

    Return channel: ONE-WAY (hidden)
    Sleep node: INITIALIZED (T-7) Good luck, Veritas.

    Jej serce zatrzymało się na ułamek sekundy. Przez bardzo długą chwilę stała nieruchomo, starając się nie uśmiechnąć. Światło nad łożem rdzenia znikło, kopuła holograficzna „zapadła się” zgodnie z instrukcją, zostawiając obraz pustego gniazda — wzorcowy widok dla dokumentacji 47-B. W galerii ktoś położył długopis.

    — Zgodnie z protokołem — podsumował oficer. — Gratuluję sprawnej procedury, inżynier Veritas.

    — Dziękuję — odparła, jej głos był niemal mechaniczny. — Przygotuję podpisany log.

    Silva podniosła wzrok na szybę galerii. Przez moment ich spojrzenia się spotkały — jej spokojne, ich pewne siebie. Skinęła chłodno głową.

    — To wszystko na dziś — dodała sucho. — Wyłączam stanowisko.

    Wyświetlacz wspólny przyjął ostatnią komendę:

    System status: SCRUBBED
    Residuals: NONE

     

    Cylinder zniknął w torbie wyłożonej izolacją, zatrzask zapadł miękko. W środku jarzył się nikły, stały blask — jeszcze bez rytmu, uśpiony płomień. Serce biło jej jak oszalałe, kiedy zarzuciła torbę na ramię i skierowała się do wyjścia. Dotknęła panelu przy drzwiach. Zasunęły się bez dźwięku. W półmroku korytarza słychać było już tylko jej kroki — i to ulotne, absurdalne wrażenie, że bardzo blisko jej serca coś cicho oddycha.

    Odwróciła się jeszcze przez ramię, patrząc na „martwe” gniazdo. Nie wygląda już jak serce. Ale serce nie musi być na widoku, żeby bić.

    — Genesis — szepnęła, choć mikrofony już tego nie zbierały. — To jeszcze nie koniec.

    Za nią światło hangaru przygasło ostatecznie — jak świeca zdmuchnięta ręką chirurga. W galerii zapaliły się zwykłe, biurowe lampki. Ktoś odchrząknął, ktoś się przeciągnął. Papierkowa wojna ruszyła dalej, zadowolona z „prawdy”.

    A prawda jechała z nią windą, w cylindrze wielkości dłoni.

    0 Comments

    Heads up! Your comment will be invisible to other guests and subscribers (except for replies), including you after a grace period.
    Note