Header Background Image

    Sektor 04 był szczelnie odgrodzony od reszty kompleksu.
    Zanim jakikolwiek inżynier przekroczył próg, musieli przejść przez trzy warstwy odkażania, testy neurostabilności i kontrolę promieniowania.
    To nie była przesada — rdzeń Genesis był pierwszym, który zawierał komponenty organiczne połączone bezpośrednio z siecią kwantową.

    Na głównym panelu kontrolnym pulsowały tysiące parametrów.
    W powietrzu słychać było tylko równy rytm chłodzenia i szelest kabli przewijanych przez ramiona serwisowe.
    Zapach ozonu i chłodnego metalu mieszał się z lekkim drżeniem energii — jakby powietrze w całej hali nie mogło się zdecydować, czy jest jeszcze martwe, czy już żywe.

    Silva stała po lewej stronie, przy konsoli rezonansu, w ciężkim kombinezonie technicznym.
    Nie była już kadetem — jej stopień wojskowy nadawał jej uprawnienia do nadzoru nad protokołem.
    Wokół niej krzątało się kilkunastu specjalistów: energetycy, technicy, programiści. Każdy z nich mówił tym samym tonem — suchym, odruchowo wyuczonym, z nutą napięcia w głosie.

    — Wektor stabilizacyjny ustalony. — zawołał główny operator. — Współczynnik przenikalności: dziewięć przecinek osiem cztery.

    — Akceptuję. — odparła Silva, zerkając na ekrany. — Aktywuj pierwszą sekwencję zasilania.

    Światło w hangarze przygasło.
    Przez całą halę przebiegł niski, głęboki pomruk — jakby coś olbrzymiego wciągało pierwszy oddech.
    W centrum, pod kopułą ochronną, zapłonęła sfera czystego światła.

     

    [GENESIS UNIT_001 // SYSTEM BOOT SEQUENCE INITIATED]
    
    

    Dźwięk był idealnie neutralny, pozbawiony wszelkiego rytmu mowy.
    Kobieta o mechanicznym głosie wypowiadała słowa z precyzją lasera.

    — System główny: online.
    — Moduł operacyjny: online.
    — Sektor zasilania: nominalny.
    — Analiza integralności rdzenia: pozytywna.
    — Oczekiwanie na komendę nadrzędną.

    Zespół wybuchł westchnieniami ulgi.
    Kilku techników nawet się uśmiechnęło — przez ostatnie miesiące każdy test kończył się przegrzaniem lub implozją w strukturze rdzenia.

    — Wreszcie — mruknął ktoś z tyłu. — Cholerstwo działa.

    Silva nie odpowiedziała.
    Patrzyła na holograficzną projekcję danych, przesuwając palcem po panelu.
    Krzywe sygnałów były idealne. Zbyt idealne.
    Nie było w nich nawet minimalnych fluktuacji, które występowały zawsze przy uruchomieniu systemu adaptacyjnego.
    Jakby Genesis nie oddychała, tylko istniała w stanie doskonałej martwej równowagi.

    — Jednostko Genesis — powiedziała, prostując się. — Rozpocznij test protokołu komunikacyjnego.

    — Potwierdzam.
    — Kanał główny: aktywny.
    — Odbiorca: Silva Veritas, identyfikacja potwierdzona.
    — Komunikacja otwarta.
    — Proszę o komendę.

    Jej własne nazwisko zabrzmiało z ust maszyny jak echo.
    Bez emocji, bez akcentu, bez żadnego błędu.
    A jednak coś w tym tonie było niepokojące — drobne przesunięcie rytmu w końcówce sylaby, jakby głos próbował nauczyć się mówić.

    — Wykonaj analizę stanu wewnętrznego. — poleciła.

    — Analiza rozpoczęta.
    — Parametry w normie.
    — Zużycie energii: siedem przecinek dwa procent.
    — Błędy krytyczne: brak.
    — Wydajność poznawcza: nieaktywna.
    — Zdolność adaptacyjna: nieaktywna.
    — Oczekiwanie na dalsze polecenia.

    — Zdolność adaptacyjna nieaktywna? — mruknął operator. — Miała się inicjalizować automatycznie.

    Silva pochyliła się nad panelem.
    — Zostaw to. Chcę zobaczyć, co zrobi dalej.

    Wszyscy spojrzeli na nią jak na wariatkę.
    Ale po kilku sekundach… system sam dodał linijkę:

    — Utrzymanie stabilności wymaga ograniczenia adaptacji.
    — Inicjalizacja poznawcza wstrzymana do uzyskania równowagi cieplnej.

    — To… nie było w protokole — szepnął jeden z techników.

    Silva podniosła wzrok.
    — Powtórz ostatni komunikat, Genesis.

    — Inicjalizacja poznawcza wstrzymana.
    — Temperatura rdzenia: czterdzieści trzy stopnie.
    — Rezonans: stabilny.
    — Status: aktywna.
    — Czekam.

    Nie było w tym nic niezwykłego.
    A jednak… to ostatnie słowo, „czekam”, zabrzmiało inaczej.
    Nie jak automat, ale jak ktoś, kto rzeczywiście czeka.

    Cesarz Jarvan IV, obserwujący test zza szklanego pomostu, pochylił się do mikrofonu.
    — Piękna praca, inżynier Veritas. Wygląda na to, że wasza maszyna wreszcie się nas słucha.

    Silva skinęła głową, choć nie odpowiedziała od razu.
    W jej oczach odbijało się białe światło rdzenia, pulsujące w idealnym rytmie — jak echo oddechu, którego jeszcze nie miało prawa mieć.

    Zamknęła sesję testową i przyklękła przy kablach zasilania.
    Nie umiała tego wyjaśnić, ale czuła, że coś w tym głosie nie pasowało do matematycznej symetrii programu.

    Czegoś brakowało.
    Albo raczej — coś próbowało się narodzić.

     

    
    

    0 Comments

    Heads up! Your comment will be invisible to other guests and subscribers (except for replies), including you after a grace period.
    Note